Jestem trenerem. Właściwie to jestem dopiero instruktorem piłki nożnej, który w ramach podnoszenia swoich umiejętności i kompetencji uczęszcza na kurs trenera II klasy piłki nożnej. Rozważając przyszłość polskiego sportu w kontekście moich doświadczeń ze światem piłki nożnej uważam, że analizę trzeba rozpocząć od samego początku procesu formowania sportowca. Zacznijmy zatem od rodziców dziecka, bo to przecież od nich zaczyna się kształtowanie postaw (m.in. postawy fair play), szerzenie wartości, a także mobilizowanie dzieci do aktywności fizycznej, co bezpośrednio wpływa na krzewienie sportu w społeczeństwie. Jeśli rodzice dziecka są aktywnymi uczestnikami rekreacji ruchowej (fizycznej), bądź uprawiają zawodowo jakąś dyscyplinę sportu, czerpiąc przy tym korzyści finansowe szansa na to, że ich dzieci będą uprawiać sport, w moim odczuciu wzrasta. Jest to po części zasługa naśladownictwa, ale również ogromnej medialności zawodowego sportu. Niejednokrotnie jego przekaz jest bardzo atrakcyjny, przyciąga miliony ludzi przed odbiorniki telewizyjne, co za tym idzie także masę sponsorów, zapewnia sportowcom duże pieniądze, sławę oraz zainteresowanie mediów całego świata. Część wydarzeń sportowych poniekąd tworzy już kulturę masową, a życiem sportowców interesują się już najmłodsi sportowcy.
Oczywiście rośnie również świadomość społeczeństwa, iż wyczynowe uprawianie sportu nie jest zdrowe. Ogromne obciążenia treningowe organizmu zawodnika, wysokie wymagania kondycyjne i psychiczne nierzadko prowadzą do kontuzji, a nawet kalectwa. Należy liczyć się także z tym, że nie tylko wizja poświęcania wielu godzin na żmudny trening, może zniechęcić do aktywności fizycznej. Niestety nie brak również przypadków, gdzie zawodowi sportowcy zniechęcają dzieci do sportu poprzez swój nieodpowiedni, niezdrowy, demoralizujący tryb życia (doping, używki), a przecież możliwości czerpania wzorców ze sportowych idoli przez dzieci są nieocenione. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że mnie do uprawiania sportu nie zachęcił tata lub mama, a raczej koledzy, którzy grali w piłkę, oglądali mecze, kibicowali różnym drużynom. To dzięki temu, że piłka nożna jest taka powszechna, obecna praktycznie wszędzie, młodzież ma szanse się tym zainteresować, mimo że rodzice prowadzą siedzący tryb życia. Jednak patrząc dziś na aktywność moich rówieśników, nasuwa mi się wniosek, że do pewnego momentu trenowali, grali z kolegami, spotykali się z nimi przed i po treningu - było to ich życie. Jednak gdy musieli wybierać pomiędzy sportem a nauka czy zarabianiem pieniędzy, zazwyczaj wybierali to drugie. Jest to sprawa naturalna, na zawodowstwo przechodzą tylko najlepsi, a przynajmniej tak powinno być. Jednak zauważyłem, że Ci których rodzice od zawsze prowadzili siedzący tryb życia, po latach treningów odpuszczali i zasiadają teraz przed telewizorem, komputerem czy poświęcili się innym rozrywkom, niekoniecznie związanym ze sportem. Natomiast ludzie, których rodzice byli uczestnikami rekreacji ruchowej, poszli w ich ślady. Często wspólnie biegają, grają w tenisa, jeżdżą na nartach, pływają. Niesie to za sobą wiele korzyści społecznych, m.in. ludzie są bardziej zdrowi psychicznie, fizycznie.
Podsumowując tą cześć, uważam że to czy dziecko będzie prowadziło zdrowy tryb życia zależy w dużej mierze od stylu życia swoich rodziców. Także wpływ jaki wywiera na niego środowisko, media oraz cały system promujący sport i sportowców.
Drugą grupą ludzi która ma duży wpływ na sport dzieci i młodzieży są trenerzy i nauczyciele wf. Wiem, że gdzieniegdzie w Polsce są trudne warunki do pracy. Zarobki trenerów i nauczycieli na początku ich drogi zawodowej są śmiesznie małe. Brakuje odpowiedniej infrastruktury, a jeśli już ona jest to samorządy robią co mogą, aby utrudnić jej użytkowanie (np. orliki zamknięte są przez całą zimę, przez resztę roku korzystanie z nich jest również ograniczone). Ludzie nie szanują nas, ani naszej pracy. Ja to wszystko rozumiem. To jest problem. Tylko my musimy sobie zdać sprawę z tego, że jesteśmy małym trybem w wielkiej machinie i nie mamy bezpośredniego wpływu na sprawy wielkie. Ale to, na co mamy wpływ musimy zmieniać, doskonalić, polepszać i nie narzekać! Też chciałbym zarabiać tyle co trener grup młodzieżowych Realu Madryt ( 3500 € - informacja nie potwierdzona), ale czy mam takie umiejętności? Czy jestem na tyle dobry w tym co robie? Czy mam taki potencjał żeby rozwinąć się w specjalistę w tej dziedzinie? Najpierw róbmy to co do nas należy w naszym miejscu pracy, rozwijajmy się, nie mówmy, że wszystko już wiemy i „co on mi tu będzie gadał”, nie zachłystujmy się ślepo wszystkim co nowe oraz trendami, które przychodzą z zachodu. Nie każdy będzie trenerem w takim klubie, zarabiającym takie pieniądze, ale każdy może być najlepszym trenerem, nauczycielem na jakiego go stać. To MY mamy bezpośredni wpływ na naszych podopiecznych. To MY możemy pomóc w rozwoju, bądź zahamowaniu ich karier. MY swoim wyglądem zewnętrznym, zachowaniem, kulturą osobistą, poziomem wiedzy i umiejętnościami, sprawnością możemy dać dobry przykład dzieciom. MY możemy zmieniać wizerunek „Polskiej myśli szkoleniowej”, Polskiego nauczyciela WF który prowadzi zajęcia „na macie” (macie piłkę gracie), popijając kawę, którą przegryza ciastkiem w kantorku przy pogaduchach z kolegą, koleżanką. MY dajemy przykład! Jeżeli nauczyciel jest tak otyły, że zajmuje dwa miejsca w MPK, nie da rady pokazać już żadnego ćwiczenia, nie zna nawet najważniejszych kości czy mięśni, nie wie gdzie się znajdują i jaką funkcję pełnią, nie obchodzi go zupełnie los swoich podopiecznych, to ja mam jedno pytanie - jak ma być lepiej? Są oczywiście trenerzy, którzy dają świetny przykład. Obecnie jestem na stażu trenerskim w jednym z najlepszych klubów w Polsce, gdzie trener juniorów starszych, były piłkarz, uczestniczy aktywnie w zajęciach. Oczywiście na tyle na ile nie zaburza to możliwości obserwacji i analizy treści treningowych. Jeśli chłopcy biegają – on biega razem z nimi, są ćwiczenie techniczne – on ćwiczy razem z drużyną, jest walka sportowa – walczy, jest gra – gra (czasami zawstydzając podopiecznych poziomem techniki i mądrości w grze). Spotkałem wielu jego wychowanków i nie słyszałem aby któryś krytycznie się o nim wypowiedział jeśli chodzi o sprawy związane z treningiem. Co więcej, większość zachwalała jego postawę, to że z nimi ćwiczy, że jest dobry w tym co robi. On ich uczy i jest zaangażowany w to co robi. Chłopcy mają się od kogo uczyć i z kogo czerpać przykład. Ja nie miałem nigdy takiego trenera. Miałem natomiast innych, którzy stali ze stoperem w ręku i tylko odmierzali czas lub dystans do pokonania. Często myślałem - stoi z tym zegarkiem i każe biegać, sam by połowy nie przebiegł, sam miałby pięć razy dłuższy czas. Żeby było jasne, nie mówię, że aktywne uczestniczenie w treningu na powyższym przykładzie jest najlepsze i tylko tak trenerzy powinni pracować. Nie. Powyższy przykład człowieka który dba o siebie, pokazuje że trzeba ciężko ćwiczyć jeśli się chce do czegoś dojść, a ponadto pokazuje że po trzydziestce, czterdziestce można daje być w ruchu i że to jest „kozackie”.
Podsumowując chciałem zwrócić uwagę na to, że to dorośli (rodzice, nauczyciele, trenerzy, zawodowi sportowcy) mają największy wpływ na to, jaki tryb życia będzie prowadził dzisiejszy chłopczyk, potem młodzieniec, mężczyzna, na końcu starszy Pan (taka sama analogia dotycząca kobiet). Nie narzekajmy tylko działajmy. Róbmy co do nas należy i pamiętajmy, że przykład idzie z góry. Charakter przyszłych sportowców, będzie odzwierciedleniem naszej sumienności, zawziętości i waleczności. Przyszłość polskiego sportu zależy od dzieci, które na nas patrzą. Przyszłość polskiego sportu to lustrzane odbicie każdego z nas.
Adrian Filipek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz