Jestem po pierwszym dniu drugiego zjazdu kursu wyrównawczego UEFA B, w jakim biorę udział w Rzeszowie. Chciałbym podzielić się z Wami moimi wrażeniami po wykładzie trenera Roberta Solnicy.
Różnica między większością wykładowców, a tym trenerem była przede wszystkim w formie prowadzenia zajęć teoretycznych, umiejętności występowania publicznie np.łapania kontaktu z osobami siedzącymi naprzeciw czy też samego podejścia do tego czego nauczyć. Zdarzają się wykładowcy, którzy mimo swojej ogromnej wiedzy podają nam zagadnienia jakie musimy znać, książki, w których to znajdziemy, a sami siedząc w jednym miejscu bokiem do całej grupy prawie w ogóle na nich nie patrząc przez 1,5h pokazują swoją prezentację pt."moja droga do Doktoratu honoris causa."
Dlatego piszę tutaj o trenerze Solnicy. Bo trzeba zwracać uwagę na to co jest dobre, trzeba o tym mówić i na tym przede wszystkim się skupiać... Do tego w innym kontekście za chwilę wrócę swoją drogą :)
Trener Robert Solnica poruszał się po sali, łapiąc kontakt wzrokowy z wieloma osobami. Wiedzę nie podawał tylko w formie monologu, ale aktywował uczestników poprzez zadawanie pytań np:
-czym jest według was..............?
-jak rozumiecie pojęcie...................?
-co myślicie o..............................?
-jakie ćwiczenie byście przygotowali do danego tematu?
Potem sam wypowiadał swoje zdanie.
Powodowało to, że powstawały dyskusje, burza mózgów, różne pomysły. Byliśmy zaangażowani. Po prostu zaangażowani. Tak mało i tak wiele zarazem.
Ciekawą rzeczą, którą powiedział trener było to, żeby według niego rozwijać uzdolnienia dzieci, a nie skupiać się na wyrównywaniu braków tak jak robi się to w Polsce. Wtedy też młodzi zawodnicy chętniej będą pracowali nad czymś co już im wychodzi. Nie mają za to tak dużej motywacji do pracy nad tym co im nie wychodzi. Podał też przykład, że w USA jeśli dzieci świetnie malują, a słabo czytają to chwali się ich za malowanie i wzmacnia, żeby robiły to dalej. Dzieci budują swoje poczucie własnej wartości na tej podstawie. W Polsce niestety często skupiamy się w takim przypadku na wyrównywaniu słabszych cech.
Według mnie nie jest trudno wysnuć wniosek, że efektem takiego działania może być to, że będziemy średniakami z wyrównanymi wskaźnikami różnych zdolności, zamiast być specjalistą w danej dziedzinie. Wtedy na pytanie "w czym jestem naprawdę dobry?" będziemy mogli sobie odpowiedzieć co najwyżej:"nie wiem, ale nie jestem już taki słaby w tym, w tym i w tym."
Czy to ma sens? Nie sądzę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz